niedziela, 6 kwietnia 2014

28.

Wpatrywałam się w odchodzącego chłopaka. Na prawdę go nie rozumiałam, najpierw jest miły, przepraszam mnie, a po jakimś czasie staje się dupkiem, który myśli tylko o seksie. Westchnęłam i wróciłam do domu, gdzie zjadłam śniadanie. Podczas jedzenia moja mama cały czas zadawała mi pytania czemu jestem taka smutna, ale ja nie miałam ani siły, ani ochoty, zeby odpowiadać. Poszłam do pokoju i usiadłam na łóżku i włączyłam laptopa, po czym weszłam na twittera, zobaczyłam tweeta Justina.
,,Dziś całowałem się z moją byłą dziewczyną, całuje tak dobrze jak kiedyś x''
Miałam nadzieję, że Joe tego nie zobaczy, bo wtedy miałabym przerąbane. Sprawdziłam godzinę, była 8:00, co oznaczało, że mam jeszcze godzinę do rozpoczęcia zajęć. Podeszłam do szafy i przebrałam się w jakąś sukienkę, ponieważ na dworze było dość ciepło, uczesałam włosy w kucyka i zrobiłam lekki makijaż. Spakowałam do torebki potrzebne rzeczy, następnie wyszłam z domu kierując się w stronę szkoły. Gdy byłam już w połowie drogi jakiś czarny samochód zatrzymał się obok mnie, gdy okno pojazdu otworzyło się zauważyłam, ze to mój chłopak.
-Hej skarbie - uśmiechnęłam się do niego, lecz on tego nie odwzajemnił. - Umm coś się stało?
-Całowałaś się z Bieberem, to się stało! - warknął. Westchnęłam i podeszłam do samochodu.
-Chodzi ci o to co było wczoraj? To przecież on się na mnie rzucił - próbowałam się wytłumaczyć.
-Nie chodzi mi o tą głupią imprezę, tylko o dzisiejszy poranek, myślisz że nie mam twittera? Że nie przeczytałem tego co ten dupek napisał?
-Justinowi nie chodziło o mnie, nie widziałam go dzisiaj, więc przestań mnie oskarżać.
-Obiecujesz? - uspokoił się trochę i spojrzał mi w oczy.
-Obiecuję - przełknęłam ślinę. Okłamałam właśnie wlasnego chłopaka, bo nie chciałam, żeby Justin, który prawie mnie zgwałcił został pobity. Co ze mną nie tak?
-Okej, przepraszam, poniosło mnie - uśmiechnął się lekko - Wybaczysz? - zapytał patrząc na mnie, na co ja skinęłam głową - Wsiadaj. - powiedział, a ja wsiadłam do jego auta. - Jak się spało księżniczko? - ruszył w stronę szkoły.
-Dobrze, tylko rano mama mnie obudziła bo musiałam jej pomóc - przewróciłam oczami.
-W czym? - Joe uniósł brwi.
-W umm robieniu śniadania - wow Natasha, jesteś coraz lepsza w kłamaniu, ta. Chłopak nic nie powiedział, tylko skupił się na drodze. Gdy byliśmy na miejscu wysiadłam z czarnego pojazdu i zaczekałam aż Joe zrobi to samo. Chwyciłam jego rękę i razem poszliśmy do szkoły, odprowadził mnie pod szafkę i musnął delikatnie moje usta. Uśmiechnęłam się, a gdy odszedł otworzyłam moją szafkę wyjmując z niej książki od matmy, która była moją pierwsza lekcją. Gdy odwracałam się ktoś przycisnął mnie do szafek.
-Witaj ponownie seksowna istoto - szepnął mi ochryple do ucha i przygryzł jego płatek.
-Justin zostaw mnie. - próbowałam się wyrwać z jego objęć. - Mam chłopaka.
-To nie zerwał z tobą po tym co napisałem? - był zdziwiony.
-Nie - uśmiechnęłam się i odsunęłam od niego - a teraz wybacz, ale muszę iść na lekcję. - odeszłam.
Lekcja matematyki minęła dośc szybko, co bardzo mnie ucieszyło, niestety po wyjściu z klasy mój humor się popsuł. Joe podszedł do mnie wkurzony i pokazał mi tweeta Justina.
,,Natasha jesteś boginią, kocham gdy mnie całujesz tymi swoimi malinowymi ustami''
-Możesz mi to wytłumaczyć?! - krzyknął patrząc na mnie. Starałam się unikać jego wzroku, gdy spojrzałam w bok ujrzałam Justina przyglądającego się całej sytuacji. Uśmiechał się łobuzersko krzyżując ręce na klatce piersiowej. Chciał popsuć mój związek, chciał, żebym do niego wróciła, tym razem posunął się za daleko...

~*~
Hej! Przepraszam za kilkumiesięczną nieobecność, ale zapomniałam o tym blogu haha. Zapraszam do komentowania! Jestem stażystką na szablonarni, więc zapraszam [klik]. Składajcie zamówienia pod notkami Sellyx (to ja) c:

piątek, 22 listopada 2013

27.

Justin był na początku lekko zdziwiony, lecz już po kilku sekundach zaczął odwzajemniać moje delikatne pocałunki. Wiem, że to szalone, ale nie mogłam się powstrzymać. Spędziłam bez niego 6 miesięcy i bardzo tego żałuję. Chłopak całował mnie czule, a ja oddawałam się jego pocałunkom. Po kilku minutach oderwałam się od niego.
-To znaczy, że mi wybaczasz? - zapytał nieśmiało patrząc raz na moje usta, a raz na oczy. Przytaknęłam i złapałam jego dłoń. Splótł nasze palce i poczułam się jak wtedy, gdy byliśmy razem. Brakuje mi tych chwil, na prawdę. Uśmiechnął się i posadził mnie na swoich kolanach, tak, że siedziałam na nim okrakiem. Spojrzałam mu głęboko w oczy i zobaczyłam w nich malutkie iskierki nadziei. Nadziei na to, że znów będziemy parą. - Kocham Cię - szepnął cicho, na co się tylko uśmiechnęłam. Nie chciałam, żeby wiedział, że go kocham, bo wtedy na pewno chciałby być ze mną. -A ty mnie kochasz?
-J-jaa - zająkałam się - Nie.. -powiedziałam cicho. Justin od razu posmutniał i zepchnął mnie ze swoich kolan, przez co upadłam na podłogę. Syknęłam z bólu zaciskając powieki.
-Mogłem się domyślić. - mruknął i wyszedł z pokoju. Westchnęłam cicho i usiadłam na łóżku. Nie wiedziałam co mam zrobić...Zraniłam Justina...zrobiłam mu nadzieję calując go, myślał, że wrócę do niego.
Zeszłam szybko na dół mając nadzieję, że Jus jeszcze nie wyszedł z domu, niestety przez okno zobaczyłam jak przechodzi na drugą stronę ulicy. Ubrałam szybko bluzę i pobiegłam za nim.
-Justin! - zignorował mnie - Justin! - odwrócił głowę w moją stronę i zaczął biec przed siebie - Justin do cholery zatrzymaj się! - warknęłam, lecz on nadal biegł. Zrezygnowana nie biegłam już tylko szłam zwyczajnym tempem. Spuściłam głowę czując łzy w oczach i przygryzłam mocno wargę żeby nie zacząć płakać. Nagle poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu. Niepewnie spojrzałam w prawo i zauważyłam Justina. Trzymał w prawej ręce papierosa, a jego lewa ręka leżała na moim ramieniu.
-Wołałaś mnie?-zaśmiał się i zaciągnął. Wstałam i spojrzałam na niego marszcząc brwi - Co? Mam coś na twarzy? -wypuścił dym z ust w prawą stronę i spojrzal na mnie.
-Nie wiedziałam, że palisz. - powiedziałam oblizując usta. Zachichotał zaciągając się i wypuścil dym prosto w moją twarz. Odkaszlnęłam lekko.
-Dużo rzeczy o mnie nie wiesz Natasha. - mruknął i wyrzucił papierosa, po czym przydeptał go butem.
-Co ci się stało? Bardzo się zmieniłeś przez te 6 miesięcy. - pokręciłam głową krzyżując ręce na piersi.
-Po prostu teraz wiem co to dobra zabawa. - przygryzł wargę.
-Nie przygryzaj wargi - jęknęłam - Robisz to cholernie seksownie. - zachichotał słysząc moje słowa.
- A ty jesteś cała seksowna - wzruszył ramionami - Najchętniej to bym rzucił cię w krzaki i zaczął pieprzyć, ale musze się powstrzymywać. - uniosłam brwi nie wierząc, że to powiedział.
-C-co? -zmrużyłam oczy - Justin pojebało cię?
-Nie.. -spoważniał - mówię serio. - szepnął i odszedł...

~*~
Hej! Witajcie po przerwie! Proszę o komentowanie. 

niedziela, 18 sierpnia 2013

Oops.

Nie wiem kiedy pojawi się nowy rozdział, straciłam wenę, ale spokojnie, nie kończę pisać tego bloga :)

piątek, 26 lipca 2013

26.

Spojrzałam mu w oczy, tak, to Justin. Nigdy nie zapomnę o tych pięknych brązowych tęczówkach.
-Co ty tu robisz? - szepnęłam na tyle głośno, że usłyszał.
-Przyszedłem na imprezę - musnął mój policzek.
-Nie rób tego więcej! - ostrzegłam go, na co się tylko zaśmiał.
-Czego? - uśmiechnął się cwaniacko. - Tego? - znów przyłożył swoje usta do mojego policzka. - A może lepiej tak? - zaczął mnie całować po szyi. Przecież on był pijany, można było wyczuć od niego alkohol na kilometr.
-Przestań! - próbowałam go odpchnąć.
-Nie - złapał mnie za rękę i zaprowadził do jednej z kabin w łazience. Wpił się łapczywie w moje usta i chwycił mnie za biodra przyciągając je do swoich.
-Zostaw mnie! - odepchnęłam go, przez co zostałam przywarta do jednej ściany. Justin chwycił w jedną rękę moje nadgarstki i uniósł je nad moją głowę, a drugą rękę owinął wokół mojej talii. - Ratunku! Pomo...- nie zdążyłam dokończyć, ponieważ jego ręka zasłoniła mi usta.
-Zamknij się szmato. - warknął i zabrał się za ściąganie mojej bluzki. Łzy napłynęły mi do oczu, nie chciałam, żeby on mnie zgwałcił,.
-Justin, proszę. - byłam cała zapłakana.
-Powiedziałem, żebyś się zamknęła! - ściągnął moją bluzkę i złapał za zapięcie od stanika. W tej chwili drzwi od kabiny otworzyły się, a w nich zobaczyłam Joe'go. Spojrzał najpierw na moją zapłakaną twarz, a później na szatyna. Oczy mojego chłopaka natychmiast pociemniały, gdy zrozumiał, że Jus próbował mnie zgwałcić. Nagle Joe rzucił się na brązowookiego i zaczął go bić. Wystraszona całą sytuacją ubrałam bluzkę i wybiegłam z klubu nie patrząc przed siebie. W koncu po jakiś 20 minutach błąkania się po mieście, trafiłam do domu. Weszłam zmęczona do budynku i nie witając się z nikim poszłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku i wyciągnęłam z mojej kopertówki telefon. Miałam 3 nieodebrane połączenia od Joe'go i 5 od Cassie. Najpierw oddzwoniłam do przyjaciółki.
-Nat? Gdzie ty jesteś? Wszędzie cię szukam, wiesz jak się martwię?! - zaczęła krzyczeć gdy odebrała.
-Jestem w domu. - odpowiedziałam krótko i bez uczuć.
-Dlaczego?
-Źle sie poczułam - nie chciałam kłamać, ale co miałam jej powiedzieć? ''uciekłam, ponieważ mój były chłopak czyli znana na całym świecie gwiazda - Justin Bieber chciała mnie zgwałcić, lecz na moje szczęście Joe mnie uratował'' ?
-Ohh, rozumiem. Mogłaś mi powiedzieć, odwiozłabym cię.
-Nie chciałam ci sprawiać klopotów. Jeżeli spotkasz Joe'g to to powiedz, ze jestem w domu i niech nikt do mnie nie dzwoni, bo chcę już iść spać.
-No dobrze, przekażę mu to. Dobranoc kochana.
-Dobranoc. - rozłączyłam się i rzuciłam komórkę na poduszkę. Weszłam do łazienki, rozebrałam się do naga i weszłam pod prysznic. Mogłam się zrelaksować chociaż przez 30 min.
Ubrałam się w pizamę, a z włosów uplotłam dwa warkoczyki. Położyłam się do łóżka i spojrzałam na zegarek. Była dopiero 23:17, ale i tak pójdę spać. Przykryłam się kołdrą i powoli odpłynęłam do krainy snów...

-Natasha! - obudził mnie głos mamy dobiegający zapewne z salonu. Westchnęlam, po czym zeszłam do rodzicielki, która stała przy otwartych drzwiach.
-Tak mamo? - zapytałam przecierając oczy ręką.
-Masz gościa - uśmiechnęła się i poszła do kuchni. Nagle przez drzwi wszedł Justin, ze zmartwioną miną. Czego on do jasnej cholery chce?
Zamknął drzwi i podszedł do mnie w celu przytulenia mnie, ale się odsunęłam.
-Po co tu przyszedłeś? - szepnęłam.
-Możemy porozmawiać?
-Nie mamy o czym. - warknęłam.
-Natasha, może pójdziecie do twojego pokoju? - moja matka zaproponowała gotując coś.
-Uhm..jasne. Chodź - zaczęłam wchodzić po schodach i już po chwili byłam razem z Justinem w moim pokoju. Usiadłam na łóżku, ale przed tem je pościeliłam. Chłopak usiadł obok mnie. - A więc? - postanowiłam przerwać ciszę.
-Przepraszam. - westchnął cicho.
-Za co? - miałam nadzieję, ze przyzna się.
-Za wczoraj. Byłem pijany, nie wiedziałem co robię. Mam szczeście, ze pojawił się wtedy ten chłopak, bo gdybym cię zgwałcił, ja..- przeczesał włosy ręką ciągnąc za końcówki. - nie wybaczył bym sobie tego.
-A ja bym cię znienawidziła. - spojrzałam w inną stronę, byleby nie patrzeć na jego twarz.
-Wiem. Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Natasha, wybacz mi.- odwrócił moją głowę tak, zebym mogła spojrzeć mu w oczu. - Wybaczysz mi? - nie odpowiedziałam tylko patrzyłam się w jego oczy. Chciałam go teraz pocałować i wybaczyć to wszystko co mi zrobił przez ten cały czas, kiedy byliśmy razem. Nie zrozumcie mnie źle, ale ja go nadal kocham. - Natasha, kochanie. - przeszedł mnie dreszcz, gdy powiedział do mnie ''kochanie''. Wciąż milczałam. Szatyn westchnął opadł na łóżko zrezygnowany. Co miałam zrobić? Jestem z Joe'm, ale kocham też Justina.
-Justin..-powiedziałam cicho, na co chłopak się podniósł i znowu siedział obok mnie.
-Tak? - spojrzał mi w oczy. Położyłam swoją rękę na jego policzku i złaczyłam nasze usta...

~*~
Wróciłam z obozu :D Dzięki, za miłe komentarze i liczę na następne. Do następnego :)

@kidrauhlluvyou

sobota, 13 lipca 2013

25.

PRZECZYTAJCIE NOTKE POD ROZDZIAŁEM!

~*~

Zobaczyłam Joe'go. Zaśmiałam się i przytuliłam chłopaka.
- Joe, co ty tu robisz? nie miałeś czasem treningu? - Joe jest w szkolnej druzynie koszykarskiej, codziennie o 15 chodzi na treningi. Ich trener sądzi, ze dopoki nie wygrają jakiegoś tam meczu, to będą codziennie się spotykać i trenować. Nie znam sie na koszykówce, mój chłopak nigdy nie chciał mnie nauczyć grać, a nawet rzucić piłki do kosza. Tak, byłam strasnie niewysportowana. Jedyny sport który lubię, to siatkówka.
-Dziś trener dał sobie spokój, a poza tym jest przecież dziś impreza.
-No tak, nie wiem w co się ubiorę, ale ok.
-Jak dla mnie mozesz przyjśc bez ubrań. - uśmiechnął sie cwaniacko.
-Jus...znaczy Joe! Przestań tak gadać, to nie jest śmieszne.
-Jak dla mnie jest skarbie. - puścił mi oczko i wstał. - Dobra, muszę już iść, dziś mamy nie ma, więc oczywiście ja muszę ugotować obiad. - Wspominałam, ze on nie ma ojca? Mieszka z mamą i bratem. Jego tata zmarł dwa lata temu. Smutne.
-Powodzenia kochanie - musnęłam jego usta - A może cię odprowadzę?
-Jak chcesz - mruknął i razem wyszlismy z Starbucks. - Tak więc..pzyjechać po ciebie przed 20?
-Nie, dzięki. Jestem umówiona z Cas i Davidem.
-Ohh, rozumiem - westchnął.
-Ktoś tu jest zazdrosny - zachichotałam.
-Ja? Nie, wcale nie.
-Jasne, oczywiście. Na pewno ci wierzę. - uśmiechnęłam się.
-To uwierz. - splątał naszer palce razem.

Gdy doszliśmy do jego domu pożegnaliśmy się i już po chwili Joe zniknął w drzwiach budynku. Westchnełam i ruszyłam do siebie. Po jakis 5 min. byłam już na miejscu. Weszłam do domu i bez żadnego słowa skierowałam się do mojego pokoju. Dziś był czwartek, więc musiałam jeszcze odrobić pracę domową. Chwyciłam swoją szkolną torbę i usiadłam na krześle przy biurku. Wyciagnęłam potrzebne zeszyty i zaczęłam rozwiązywać różnego typu zadania.
-Uh..zrobione - odetchnęłam z ulgą i wstałam. Wyjęłam z szafy ręcznik i skirowałam sie do łazienki. Rozebrałam się i weszłam do kabiny. Odkręciłam kurek z ciepłą wodą i zaczęłam sie myć.
Po prysznicu ubrałam świeżą bieliznę i skierowałam się do mojego pokoju, gdzie wybrałam odpowiednie ciuchy. Zdecydowałam się na czarną sukienkę zapinaną na plecach i do tego również czarne szpilki. Nie mój styl, ale w końcu to impreza, więc trzeba ubrać sukienkę. Z powrotem weszłam do łazienki, a tam zaczęłam rozczesywać moje blond kosmyki. Postanowiłam, ze zostawię je naturalnie rozpuszczone. Chwyciłam czarny tusz i pomalowałam rzęsy. Z półki wzięłam malinowy błyszczyk i przejechałam nim po moich wargach. Do kopertówki włozyłam telefon oraz chusteczki i byłam gotowa na imprezę. Zeszłam na dół i wyszłam przed dom, gdzie czekali już moi przyjaciele. Przywitałam się z nimi i wsiadłam do samochodu. Cassie ubrana była w różową sukienkę i białe szpilki, a Dav w zwyczajne jeansy i koszulę z krótkim rękawem.
Po chwili byliśmy na miejscu. Wysiadłam z pojazdu i skierowałam się do domu. W powietrzu można było wyczuć alkohol i tytoń. Przygryzłam dolną wargę i poszłam na przód. Nagle ktoś złapał mnie od tyłu w talii i zaprowadził do baru. Usiadłam na wysokim krzesełku i zamówiłam drinka, który już po chwili stał przede mną na blacie. Chwcyiłam szklankę z trunkiem i wypiłam jej zawartość. Spojrzałam przed siebie i zauważyłam mojego chłopaka, który również pił drinka. Już po kilku minutach byłam calkiem pijana. Tańczyłam na parkiecie ruszając biodrami w lewo i w prawo, śmiałam się z byle czego. Tak to już niestety jest gdy upiję się..Postanowiłam, że znajdę sobie jakiegoś partnera. Zaczęłam się rozglądać i w końcu zauważyłam jakiegoś szatyna stojącego przy ścianie i gapiącego się na mnie. Podeszłam do niego i pociągnęłam go za ręcę w stronę tańczących ludzi. Zaczęłam z nim tańczyć tracąc kontrole nad swoim ciałem.
-Tęskniłaś za mną? - wyszeptał mi do ucha.
-Kim jesteś? - zmarszczyłąm brwi i spojrzałam chłopakowi w oczy.
-Nazywam się Justin...Justin Bieber... - jedyne słowo, które przyszło mi do głowy to ''kurwa''..

~*~
Hej :P Przepraszam, że dodałam tak późno rozdział, ale w ciągu dnia nie mogłam :c Następny 26 lipca, chociaż nie wiem czy będę prowadziła tego bloga. Zrozumcie, ze piszę go dla Was, a nie dla siebie. Dlatego proszę, zeby każdy pod przeczytaniem tego rozdziału napisał chociaż  jedno krótkie 'czytam''. Dowiedziałabym sie wtedy ile osób czyta to opowiadanie i czy jest w ogóle sens pisać dalej. Pod ostatnim rozdziałem były 4 komentarze. Mam się cieszyć? Codziennie ponad 100 wyświetleń, a tak mało osób komentuje..Cóż, cieszę się,że są jakieś kom.,  ale komentarze typu '' *jakieś słowo* kiedy następny?'' wkurzają mnie. Moglibyście sie nie pytać o to? Jeżeli będzie, no to będzie, ale nie ptajcie mnie, bo ja sama jeszcze nwm. Ja ogólnie nie mam weny na tego bloga, więc piszę krótkie i bezsensowne rozdziały. Nie pisałabym dalej gdyby nie kilka komentarzy ''pisz dalej, uwielbiam to''. Dziękuję tym, którzy komentują. :)

@kidrauhlluvyou

czwartek, 11 lipca 2013

24.

Posiedziałam kilka godzin u kuzynek i postanowiłam wrócić do domu. Wracałam późnym wieczorem, więc dookoła było ciemno. Nagle przypomniała mi się sytuacja z bratem Luke'a. Justin mnie wtedy uratował, pamiętam to doskonale. Uśmiechnęłam się do siebie i zauważyłam, że jestem pod swoim domem. Otworzyłam drzwi i weszłam po cichu do środka. Mój brat, Victoria oraz mój tata siedzieli na kanapie, a mama gotowała coś w kuchni. Usiadłam na stołku przy jednym z blatów kuchni, na którym położyłam głowę.
-Natasha, gdzie są rzeczy Justina? - ciszę przerwała moja mama.
-Co? - podniosłam głowę do góry i spojrzałam na rodzicielkę.
-Pytałam sie, gdzie są rzeczy Justina? Byłam u was w sypialni i nie było żadnych ubrań ani nic.
-Poleciał do L.A. - powiedziałam bez jakichkolwiek uczuć i dołączyłam do reszty rodziny w salonie. Wszyscy oglądali jakiś durny serial o dziewczynie, która wyleciała do Nowego Jorku, bo stęskniła się za chłopakiem, który musiał wylecieć tam rok wcześniej z powodu kariery i okazało się, że on ma nową. Westchnęłam i poszłam do sypialni, gdzie usiadłam na łóżku tam, zebym opierała głową o zagłówek. Sięgnęłam po laptopa i włączyłam go. Postanowiłam, że wejdę na twittera, więc tak zrobiłam. Po zalogowaniu się zauważyłam, że Justin coś napisał, a mianowicie ''Powracam do Los Angeles i już po nowym roku kontynuujemy Believe Tour #Radość ''. Uśmiechnęłam się, ponieważ już mogłam sobie wyobrazic uśmiech na twarzach Beliebers. Nagle do pokoju weszła moja mama, nastęonie usiadła obok mnie.
-Skarbie co miałaś na myśli mówiąc, że Justin poleciał do L.A?
-To, że tam poleciał - zmarszczyłam czoło.
-Ale dlaczego? - spojrzała mi w oczy.
-Rozstaliśmy się, ale już na zawsze - z moich oczu popłynęły łzy.
-Cz-czemu? - otarła kciukiem moje słone łzy.
-Nie miałam już siły, znowu się z kimś całował, to jest męczące. Na szczęscie posłuchał mnie i wyleciał. - uśmiechnęłam się blado.
-Rozumiem cię..rozumiem.
-Mamo?
-Tak?
-Kiedy wracamy do Kanady?
-Po nowym roku.
-Ok, mogłabyś mnie zostawić samą?
-Oczywiście, już idę - pocałowała mnie w czoło i wyszła...

*6 miesięcy poźniej*
Weszłam do Starbucks, gdzie miałam sie spotkać z Cassie i Davidem*. Rozejrzałam się i po chwili zobaczyłam moich przyjaciół. Cas i Dav - bo takie są ich przezwiska - to rodzeństwo. Przeprowadzili się do 'mojego' miasta dwa miesiące temu. Od razu zaprzyjaźniliśmy się. Jeśli chodzi o Justina, to..cóż nie rozmawialismy ze sobą odkąd wyleciał. Znalazłam nowego chłopaka - Joe'go*, który nie cąłuje się z innymi gdy jest w związku. Dosiadłam się do przyjaciół i przywitałam.
-No hej Natasha, kolejne spóźnienie - Cassie zachichotała.
-Tak wiem, przepraszam, ale wiesz, mama miała znowu problemy - wywróciłam oczami.
-No nieważne, najważniejsze jest to, że już niedługo wakacje.
-Chodzicie do szkoły dwa miesiące, juz macie jej dosć? - zasmiałam się.
-No tak odrobinkę.
-Witam, podać coś? - kelnerka podeszła do nas z notesem i długopisem.
-Tak, dla mnie mrożoną Caramel Macchiato, a dla nich - wskazałam rodzeństwo - Caramel Crème Frappuccino. - dobrze wiedziałam co oni chcą, ponieważ bardzo dobrze ich znałam. Mówiliśmy sobie dosłownie o wszystkim, jak prawdziwi przyjaciele. Kelnerka przytaknęła i odeszła. - No więc, opowiedźcie mi jak zyje się we Włoszech? - tak, moi przyjaciele to Włosi.
-No..bardzo dobrze..mamy wspaniałą pizzę - zaśmiał się David.
-Nie wątpię.
-Mieszkasz w Kanadzie od urodzenia?
-Tak., jestem w połowie Polką, a w połowie Kanadyjką. 
-Mhm, rozumiem - uśmiechnął się, a już po chwili ta sama kobieta, która przyjmowała nasze zamówienie, przyniosła nam je. Usmiechnęłam się i zaczęłam pić napój.
-OMG! Mam wiadomość  - zapiszczała Cas patrząc w ekran swojego telefonu. - Dzisiaj o 20 jest dyskoteka u Ryana! Natasha, musimy już iść, bo jest 16, a ja muszę się przygotować. Wpadniemy po ciebie kwadrans przed 20:00.
-Dobrze, do zobaczenia. - pomachałam im, gdy wychodzili. Czyli znowu mnie zostawili samą. Wyciągnęłam swój telefon i zaczęłam grzebać coś w internecie. Nagle dosiadł się do mnie jakiś chłopak. Spojrzałam na niego wzrokiem ''co ty robisz?'', lecz on nic. Miał na sobie kaptur i okulary słoneczne, więc nie mogłam go poznać.
-Kim jesteś? - przerwałam ciszę, która panowała przez dobre 10 min.
-Nie poznajesz mnie? Przecież to ja.. - ściągnął kaptur i okulary...

~*~
Przepraszam, ze tak późno dodaję, ale nie miałąm weny ;x Jeszcze jutro dodam i niestety następny 26 lipca. :)
CZYTASZ=KOMENTUJESZ

@kidrauhlluvyou

poniedziałek, 8 lipca 2013

Krótkie info :)

Następny rozdział pojawi sie jutro, a 25 w piatek i nie będzie mnie 2 tygodnie w domu, bo jadę na obóz, a nie będę w stanie pisać rozdziałów na komórce. :)

@kidrauhlluvyou