czwartek, 11 lipca 2013

24.

Posiedziałam kilka godzin u kuzynek i postanowiłam wrócić do domu. Wracałam późnym wieczorem, więc dookoła było ciemno. Nagle przypomniała mi się sytuacja z bratem Luke'a. Justin mnie wtedy uratował, pamiętam to doskonale. Uśmiechnęłam się do siebie i zauważyłam, że jestem pod swoim domem. Otworzyłam drzwi i weszłam po cichu do środka. Mój brat, Victoria oraz mój tata siedzieli na kanapie, a mama gotowała coś w kuchni. Usiadłam na stołku przy jednym z blatów kuchni, na którym położyłam głowę.
-Natasha, gdzie są rzeczy Justina? - ciszę przerwała moja mama.
-Co? - podniosłam głowę do góry i spojrzałam na rodzicielkę.
-Pytałam sie, gdzie są rzeczy Justina? Byłam u was w sypialni i nie było żadnych ubrań ani nic.
-Poleciał do L.A. - powiedziałam bez jakichkolwiek uczuć i dołączyłam do reszty rodziny w salonie. Wszyscy oglądali jakiś durny serial o dziewczynie, która wyleciała do Nowego Jorku, bo stęskniła się za chłopakiem, który musiał wylecieć tam rok wcześniej z powodu kariery i okazało się, że on ma nową. Westchnęłam i poszłam do sypialni, gdzie usiadłam na łóżku tam, zebym opierała głową o zagłówek. Sięgnęłam po laptopa i włączyłam go. Postanowiłam, że wejdę na twittera, więc tak zrobiłam. Po zalogowaniu się zauważyłam, że Justin coś napisał, a mianowicie ''Powracam do Los Angeles i już po nowym roku kontynuujemy Believe Tour #Radość ''. Uśmiechnęłam się, ponieważ już mogłam sobie wyobrazic uśmiech na twarzach Beliebers. Nagle do pokoju weszła moja mama, nastęonie usiadła obok mnie.
-Skarbie co miałaś na myśli mówiąc, że Justin poleciał do L.A?
-To, że tam poleciał - zmarszczyłam czoło.
-Ale dlaczego? - spojrzała mi w oczy.
-Rozstaliśmy się, ale już na zawsze - z moich oczu popłynęły łzy.
-Cz-czemu? - otarła kciukiem moje słone łzy.
-Nie miałam już siły, znowu się z kimś całował, to jest męczące. Na szczęscie posłuchał mnie i wyleciał. - uśmiechnęłam się blado.
-Rozumiem cię..rozumiem.
-Mamo?
-Tak?
-Kiedy wracamy do Kanady?
-Po nowym roku.
-Ok, mogłabyś mnie zostawić samą?
-Oczywiście, już idę - pocałowała mnie w czoło i wyszła...

*6 miesięcy poźniej*
Weszłam do Starbucks, gdzie miałam sie spotkać z Cassie i Davidem*. Rozejrzałam się i po chwili zobaczyłam moich przyjaciół. Cas i Dav - bo takie są ich przezwiska - to rodzeństwo. Przeprowadzili się do 'mojego' miasta dwa miesiące temu. Od razu zaprzyjaźniliśmy się. Jeśli chodzi o Justina, to..cóż nie rozmawialismy ze sobą odkąd wyleciał. Znalazłam nowego chłopaka - Joe'go*, który nie cąłuje się z innymi gdy jest w związku. Dosiadłam się do przyjaciół i przywitałam.
-No hej Natasha, kolejne spóźnienie - Cassie zachichotała.
-Tak wiem, przepraszam, ale wiesz, mama miała znowu problemy - wywróciłam oczami.
-No nieważne, najważniejsze jest to, że już niedługo wakacje.
-Chodzicie do szkoły dwa miesiące, juz macie jej dosć? - zasmiałam się.
-No tak odrobinkę.
-Witam, podać coś? - kelnerka podeszła do nas z notesem i długopisem.
-Tak, dla mnie mrożoną Caramel Macchiato, a dla nich - wskazałam rodzeństwo - Caramel Crème Frappuccino. - dobrze wiedziałam co oni chcą, ponieważ bardzo dobrze ich znałam. Mówiliśmy sobie dosłownie o wszystkim, jak prawdziwi przyjaciele. Kelnerka przytaknęła i odeszła. - No więc, opowiedźcie mi jak zyje się we Włoszech? - tak, moi przyjaciele to Włosi.
-No..bardzo dobrze..mamy wspaniałą pizzę - zaśmiał się David.
-Nie wątpię.
-Mieszkasz w Kanadzie od urodzenia?
-Tak., jestem w połowie Polką, a w połowie Kanadyjką. 
-Mhm, rozumiem - uśmiechnął się, a już po chwili ta sama kobieta, która przyjmowała nasze zamówienie, przyniosła nam je. Usmiechnęłam się i zaczęłam pić napój.
-OMG! Mam wiadomość  - zapiszczała Cas patrząc w ekran swojego telefonu. - Dzisiaj o 20 jest dyskoteka u Ryana! Natasha, musimy już iść, bo jest 16, a ja muszę się przygotować. Wpadniemy po ciebie kwadrans przed 20:00.
-Dobrze, do zobaczenia. - pomachałam im, gdy wychodzili. Czyli znowu mnie zostawili samą. Wyciągnęłam swój telefon i zaczęłam grzebać coś w internecie. Nagle dosiadł się do mnie jakiś chłopak. Spojrzałam na niego wzrokiem ''co ty robisz?'', lecz on nic. Miał na sobie kaptur i okulary słoneczne, więc nie mogłam go poznać.
-Kim jesteś? - przerwałam ciszę, która panowała przez dobre 10 min.
-Nie poznajesz mnie? Przecież to ja.. - ściągnął kaptur i okulary...

~*~
Przepraszam, ze tak późno dodaję, ale nie miałąm weny ;x Jeszcze jutro dodam i niestety następny 26 lipca. :)
CZYTASZ=KOMENTUJESZ

@kidrauhlluvyou

3 komentarze:

  1. Kocham Twoje opowiadanie !!!! i nie moge sie doczekać następnego rozdziału !!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Love love love !!!!! Dawaj następny! Nie wytrzymam już!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. isz więcej każdy rozdział jest coraz ciekawszy.

    OdpowiedzUsuń