piątek, 26 lipca 2013

26.

Spojrzałam mu w oczy, tak, to Justin. Nigdy nie zapomnę o tych pięknych brązowych tęczówkach.
-Co ty tu robisz? - szepnęłam na tyle głośno, że usłyszał.
-Przyszedłem na imprezę - musnął mój policzek.
-Nie rób tego więcej! - ostrzegłam go, na co się tylko zaśmiał.
-Czego? - uśmiechnął się cwaniacko. - Tego? - znów przyłożył swoje usta do mojego policzka. - A może lepiej tak? - zaczął mnie całować po szyi. Przecież on był pijany, można było wyczuć od niego alkohol na kilometr.
-Przestań! - próbowałam go odpchnąć.
-Nie - złapał mnie za rękę i zaprowadził do jednej z kabin w łazience. Wpił się łapczywie w moje usta i chwycił mnie za biodra przyciągając je do swoich.
-Zostaw mnie! - odepchnęłam go, przez co zostałam przywarta do jednej ściany. Justin chwycił w jedną rękę moje nadgarstki i uniósł je nad moją głowę, a drugą rękę owinął wokół mojej talii. - Ratunku! Pomo...- nie zdążyłam dokończyć, ponieważ jego ręka zasłoniła mi usta.
-Zamknij się szmato. - warknął i zabrał się za ściąganie mojej bluzki. Łzy napłynęły mi do oczu, nie chciałam, żeby on mnie zgwałcił,.
-Justin, proszę. - byłam cała zapłakana.
-Powiedziałem, żebyś się zamknęła! - ściągnął moją bluzkę i złapał za zapięcie od stanika. W tej chwili drzwi od kabiny otworzyły się, a w nich zobaczyłam Joe'go. Spojrzał najpierw na moją zapłakaną twarz, a później na szatyna. Oczy mojego chłopaka natychmiast pociemniały, gdy zrozumiał, że Jus próbował mnie zgwałcić. Nagle Joe rzucił się na brązowookiego i zaczął go bić. Wystraszona całą sytuacją ubrałam bluzkę i wybiegłam z klubu nie patrząc przed siebie. W koncu po jakiś 20 minutach błąkania się po mieście, trafiłam do domu. Weszłam zmęczona do budynku i nie witając się z nikim poszłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku i wyciągnęłam z mojej kopertówki telefon. Miałam 3 nieodebrane połączenia od Joe'go i 5 od Cassie. Najpierw oddzwoniłam do przyjaciółki.
-Nat? Gdzie ty jesteś? Wszędzie cię szukam, wiesz jak się martwię?! - zaczęła krzyczeć gdy odebrała.
-Jestem w domu. - odpowiedziałam krótko i bez uczuć.
-Dlaczego?
-Źle sie poczułam - nie chciałam kłamać, ale co miałam jej powiedzieć? ''uciekłam, ponieważ mój były chłopak czyli znana na całym świecie gwiazda - Justin Bieber chciała mnie zgwałcić, lecz na moje szczęście Joe mnie uratował'' ?
-Ohh, rozumiem. Mogłaś mi powiedzieć, odwiozłabym cię.
-Nie chciałam ci sprawiać klopotów. Jeżeli spotkasz Joe'g to to powiedz, ze jestem w domu i niech nikt do mnie nie dzwoni, bo chcę już iść spać.
-No dobrze, przekażę mu to. Dobranoc kochana.
-Dobranoc. - rozłączyłam się i rzuciłam komórkę na poduszkę. Weszłam do łazienki, rozebrałam się do naga i weszłam pod prysznic. Mogłam się zrelaksować chociaż przez 30 min.
Ubrałam się w pizamę, a z włosów uplotłam dwa warkoczyki. Położyłam się do łóżka i spojrzałam na zegarek. Była dopiero 23:17, ale i tak pójdę spać. Przykryłam się kołdrą i powoli odpłynęłam do krainy snów...

-Natasha! - obudził mnie głos mamy dobiegający zapewne z salonu. Westchnęlam, po czym zeszłam do rodzicielki, która stała przy otwartych drzwiach.
-Tak mamo? - zapytałam przecierając oczy ręką.
-Masz gościa - uśmiechnęła się i poszła do kuchni. Nagle przez drzwi wszedł Justin, ze zmartwioną miną. Czego on do jasnej cholery chce?
Zamknął drzwi i podszedł do mnie w celu przytulenia mnie, ale się odsunęłam.
-Po co tu przyszedłeś? - szepnęłam.
-Możemy porozmawiać?
-Nie mamy o czym. - warknęłam.
-Natasha, może pójdziecie do twojego pokoju? - moja matka zaproponowała gotując coś.
-Uhm..jasne. Chodź - zaczęłam wchodzić po schodach i już po chwili byłam razem z Justinem w moim pokoju. Usiadłam na łóżku, ale przed tem je pościeliłam. Chłopak usiadł obok mnie. - A więc? - postanowiłam przerwać ciszę.
-Przepraszam. - westchnął cicho.
-Za co? - miałam nadzieję, ze przyzna się.
-Za wczoraj. Byłem pijany, nie wiedziałem co robię. Mam szczeście, ze pojawił się wtedy ten chłopak, bo gdybym cię zgwałcił, ja..- przeczesał włosy ręką ciągnąc za końcówki. - nie wybaczył bym sobie tego.
-A ja bym cię znienawidziła. - spojrzałam w inną stronę, byleby nie patrzeć na jego twarz.
-Wiem. Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Natasha, wybacz mi.- odwrócił moją głowę tak, zebym mogła spojrzeć mu w oczu. - Wybaczysz mi? - nie odpowiedziałam tylko patrzyłam się w jego oczy. Chciałam go teraz pocałować i wybaczyć to wszystko co mi zrobił przez ten cały czas, kiedy byliśmy razem. Nie zrozumcie mnie źle, ale ja go nadal kocham. - Natasha, kochanie. - przeszedł mnie dreszcz, gdy powiedział do mnie ''kochanie''. Wciąż milczałam. Szatyn westchnął opadł na łóżko zrezygnowany. Co miałam zrobić? Jestem z Joe'm, ale kocham też Justina.
-Justin..-powiedziałam cicho, na co chłopak się podniósł i znowu siedział obok mnie.
-Tak? - spojrzał mi w oczy. Położyłam swoją rękę na jego policzku i złaczyłam nasze usta...

~*~
Wróciłam z obozu :D Dzięki, za miłe komentarze i liczę na następne. Do następnego :)

@kidrauhlluvyou

6 komentarzy:

  1. Pisz dalej dziewczyno masz talent jestes zajebista <33

    OdpowiedzUsuń
  2. Megaa, pisz dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Chce nastepny

    OdpowiedzUsuń
  4. Super że wróciłaś , pisz dalej !!

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekam na nn♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziś przeczytałam całego bloga i musze przyznać z ręką na sercu że masz talent. I niech wena będzie z tobą :D

    OdpowiedzUsuń